Te słowa Tuska budzą wątpliwości. W tle śledztwo prokuratury

Dodano:
Narada sztabu kryzysowego Źródło: PAP / Maciej Kulczyński
Wciąż pobrzmiewa echo słów premiera Tuska, który 15 września w Kłodzku, na dwie godziny przed tragedią – mówiąc o trudnej sytuacji w Stroniu i Międzylesiu – przekonywał, że tama na zbiorniku „wytrzyma” napór wody. W pierwszych dniach powodzi bezapelacyjnie panował chaos informacyjny. Do sprawy wkroczyła Prokuratura Okręgowa w Świdnicy – ruszyło śledztwo, mające na celu przyjrzeć się awarii zbiornika na Morawce.

15 września przed południem doszło do katastrofy budowlanej – zbiornik w Stroniu Śląskim pękł, a woda zalała okolicę. Jak wyjaśniały Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, stało się tak z powodu „ciągłego naporu wody na konstrukcję zbiornika”, co wywołało „rozmycie zapory ziemnej”, a wtedy „woda przelała się przez obiekt w całkowicie niekontrolowany sposób”.

Pozostaje pytanie, dlaczego Donald Tusk 15 września rano dysponował błędnymi informacjami. Warto zacząć od początku i przypomnieć m.in. treść e-maila centrum operacyjnego, a także słowa burmistrza Dariusza Chromca.

Do sprawy wkracza prokuratura. „Nieumyślne sprowadzenie katastrofy budowlanej”

Treść e-maila od wrocławskiego RZGW zacytowała Wirtualna Polska. Po północy informowano w nim, że „jedynie przelanie się wody przez korpus zapory ziemnej może doprowadzić do powstania przebicia”. „Oczywiście czas, w jakim będzie utrzymywany maksymalny poziom piętrzenia, ma wpływ na jej stabilność. Na razie zapora piętrzy kilkanaście godzin – zatem nie powinno wystąpić jej uplastycznienie” – czytamy. Wcześniej nadawca, w odpowiedzi na „zgłoszenie telefoniczne o możliwym braku stabilności zapory zbiornika Stronie Śląskie”, podał – po rozmowie z kierownikiem zbiornika – że „zapora jest stabilna”.

Komunikacja zawiodła? Władze Stronia Śląskiego twierdzą, że wcześniej nikt nie zasugerował miastu ewakuacji. Burmistrz zapewnia, że trwała ona przez całą noc, ponieważ sam zdecydował o tym w porozumieniu z innymi.

Blisko dwa tygodnie od tragicznego wydarzenia – awarii zbiornika – Prokuratura Okręgowa w Świdnicy wszczyna śledztwo w kierunku „nieumyślnego sprowadzenia katastrofy budowlanej na tamie w Stroniu Śląskim” – podał w piątek Polsat News. Prokurator Mariusz Pindera – rzecznik PO – dodał, że chodzi konkretnie o „rozmycie wałów, czego konsekwencją było zalanie Stronia Śląskiego i kolejnych miejscowości”.

Zbiornik nie udźwignął fali powodziowej

Śledczy gromadzą materiały dowodowe – między innymi dokumentację „Wód”, samorządów czy organów nadzoru budowlanego. Prokuratura ustala też kwestie techniczne ws. przeprowadzenia oględzin tamy i zalanej okolicy. Powołano już biegłych, którzy będą uczestniczyć w czynnościach. Póki co nie zaplanowano konkretnego terminu, kiedy zostaną one rozpoczęte.

W oświadczeniu sprzed kilku dni „Wody” informowały, że zbiornik był przygotowany na przepływ wód rzędu 70-80 metrów sześciennych na sekundę, natomiast przyjął falę powodziową czterokrotnie większą – 320 m3/s. Gdy przelała się przez zaporę ziemną, o wszystkim niezwłocznie „poinformowano centrum zarządzania kryzysowego w Stroniu Śląskim, za pomocą obecnej na miejscu straży miejskiej”. „To była jedyna możliwa droga komunikacji w tym momencie, ponieważ wystąpił całkowity brak łączności telefonicznej i komunikacji w całym regionie” – twierdzi instytucja zarządzana przez prezes Joannę Kopczyńską.

Zespół Budowli Hydrotechnicznych Stronie Śląskie przeszedł też kontrole (pięcioletnią i roczną), które wykazały kolejno, że „obiekt jest w dobrym stanie”, a w tej z listopada 2023, że „podłoże, konstrukcja, urządzenia przeciwfiltracyjne, urządzenia drenażowe oraz urządzenia do przepuszczania wody są w dobrym stanie”, natomiast „stan aparatury kontrolno-pomiarowej oceniono jako dostateczny”.

Źródło: wp.pl / wydarzenia.interia.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...